dr Mirosław Szumiło – blog historyczny

27 marca 2015
Kategorie: Bez kategorii

Aresztowanie „szesnastu”. Prowokacja czy głupota?

Opublikowano: 27.03.2015, 18:16

Okulicki3

W dniach 27 i 28 marca 2015 r. mija dokładnie 70 lat od słynnego wydarzenia – podstępnego aresztowania 16 przywódców Polski Podziemnej przez NKWD. Najczęściej przy okazji tej rocznicy pisze się o prowokacji i perfidii Sowietów. A mnie od lat dręczy pytanie: dlaczego nasi przywódcy tak łatwo dali się złapać w tę dość prymitywną sowiecką pułapkę?

Przypomnijmy kilka podstawowych faktów:

11 lutego 1945 r. ogłoszono postanowienia konferencji Wielkiej Trójki w Jałcie na Krymie. Los Polski został przesądzony. W sprawie przyszłej władzy w naszym kraju przyjęto korzystną dla Stalina i polskich komunistów formułę: „Działający obecnie w Polsce Rząd Tymczasowy powinien być przekształcony na szerszej podstawie demokratycznej z włączeniem przywódców demokratycznych z samej Polski i Polaków z zagranicy”.

Tymczasem przywódcy Polskiego Państwa Podziemnego ukrywali się w rejonie na południowy zachód od zrujnowanej Warszawy. Niestety większość z nich zaakceptowała układ jałtański i była gotowa na kompromis z komunistami.

W dzisiejszym ogłoszeniu IPN, które ukazało się w „Komsomolskiej Prawdzie” stwierdzono:

„W marcu 1945 r. NKWD uprowadziło 16 przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, od lat związanych z konspiracją antyniemiecką. Polscy politycy przyjęli zaproszenie dowódców sowieckich na spotkanie. Jego celem miało być omówienie realizacji decyzji podjętych podczas konferencji Wielkiej Trójki w Jałcie o stworzeniu władz polskich reprezentujących wszystkie siły polityczne”.

Należy w tym miejscu dodać, że cały plan spotkania był od początku obliczony na to, żeby pod tym pretekstem wyłapać naszych przywódców. 5 marca 1945 r. płk. gwardii Pimienow wystosował listy do Delegata Rządu RP na kraj wicepremiera Stanisława Jankowskiego  i byłego dowódcy Armii Krajowej gen. Leopolda Okulickiego. Zapraszał w nim na spotkanie z rzekomym przedstawicielem dowództwa 1 Frontu Białoruskiego gen. płk. Iwanowem.  Pod tym nazwiskiem krył się jednak osławiony generał NKWD Iwan Sierow. W liście Pimienow pisał o „wzajemnym zrozumieniu i zaufaniu”, gwarantując bezpieczeństwo osobiste polskich rozmówców słowem honoru oficera sowieckiego.

Delegat Jankowski uwierzył w to „słowo honoru” Pimienowa, które początkowo było dotrzymywane. Wstępne rozmowy Jankowskiego z Pimienowem 17 i 21 marca odbyły się w dobrej atmosferze. Kazimierz Pużak – przewodniczący Rady Jedności Narodowej – wspominał potem, że Jankowski niczego nie podejrzewał: „Delegat chodził początkowo na konferencje zaopatrzony listem żelaznym – dotrzymanym. Obecnie już tych listów żelaznych nie używa. Wzajemna ufność. Ugruntowuje się bajeczka o pomocy dowództwa (marsz. Żukow) w wylocie delegacji polskiej do Londynu dla ostatecznego dogadania się z rządem Arciszewskiego. Teza, że jest to naturalny wynik umowy krymskiej, panuje i zaprząta wszystkich”.

Gen. Okulicki podobno miał pewne opory i podejrzenia, ale też się zgodził na rozmowy z Sowietami. Tym samym złamał wyraźny rozkaz Naczelnego Wodza gen. Władysława Andersa, zabraniający mu ujawniania się i podejmowania negocjacji z nowym okupantem.

27 marca na rozmowy z gen. Iwanowem (czyli Sierowem) do willi NKWD w Pruszkowie udali się Jankowski, Okulicki i Pużak. Następnego dnia – 28 marca – w Wielką Środę, udało się tam 13 pozostałych przywódców PPP – członków podziemnego rządu i kierownictwa partii politycznych. Zrobili to mimo niepokoju o los tamtych trzech, którzy ze spotkania nie wrócili.

Jak powszechnie wiadomo, całą szesnastkę przewieziono na Okęcie, skąd polecieli nie do Londynu, lecz do Moskwy – do więzienia NKWD na Łubiance. W dniach 18-21 czerwca 1945 r. odbył się słynny pokazowy „proces szesnastu” przed najwyższym sądem wojskowym w Moskwie.

Łatwowierność i naiwność przywódców Polski Podziemnej są dla mnie porażające.

Prawdziwym bohaterem był moim zdaniem premier rządu RP w Londynie Tomasz Arciszewski, który po prostu nie akceptował Jałty.

Na ironię losu zakrwawa również fakt, że gdy Okulicki sam się pchał w ręce NKWD, tego samego dnia (27 marca) 48 żołnierzy AK dokonało brawurowej ucieczki z obozu NKWD w Skrobowie pod Lubartowem. Większość z nich dołączyła do oddziału mjr Mariana Bernaciaka („Orlika”), który wiosną 1945 r. mocno dał się ze znaki komunistom.

 

Komentarze

  1. Artur Z pisze:

    I tak i nie. Należy pamiętać o sytuacji. W podwarszawskich miejscowościach po klęsce powstania ulokowali się nie tylko umęczeni uchodźcy z powstania, ale i władze podziemia. Ci ludzie byli naprawdę zmęczeni konspiracją, złamani powstaniem (Cat wspominał scenę, już w Londynie z udziałem Stanisława Kauzika, twardego człowieka, który na pytanie o powstanie miał łzy w oczach i nie był w stanie mówić). Aresztowania w tzw. „Małym Londynie” (ówczesne określenie miejsc. podwarsz.), w środowisku konspiracji (na różnym szczeblu) przybrały charakter niemal masowy. Zaszczuci przez sowiecki i lubelskie „opergrupy” mieli utrudnioną swobodę działania, presja dawała o sobie znać i jeszcze ten kilkuletni background niemieckiej okupacji. Warto dodać mało znane fakty – kilku z 16-stu salwowało się w tym czasie ucieczką z zagrożonego mieszkania naprawdę w ostatniej chwili. To w połączeniu z losem kolegów(duże wrażenie musiało wywołać m.in. aresztowanie w Brwinowie czołówki SN i SP)oddziaływało na wyobraźnię. Sądzę, że początkowo optymistycznie kalkulowano – lepiej iść w dobrej wierze na rozmowy niż zostać pojmanym z ukrycia przez NKWD. Każdy musiał zastanawiać nad własnym bezpieczeństwem. Była też odpowiedzialność za ludzi – ich podwładni łamali się, chcieli normalnie żyć, podejmowali pracę w administracji Rz. Tym., innych – poza „NIE” – chciano jakoś urządzić w nowym kraju (jak później postulował Rzepecki). Jałtę odczytała krajowa konspiracja optymistycznie, inaczej niż Londyn, odcięta od dopływu informacji, szantażowano przez Rocha, widząca w tym swoją szansę. I na taki podatny grunt padła propozycja Pimienowa(okraszona groźbą sankcji w przypadku odmówienia: nawiązania do postanowień z Krymu, PPR za słaby by się na władzy jego rządu oprzeć, na Kresach inna polityka za Bugiem inna etc. Jankowski połknął haczyk. Stało się to zaraźliwe i nawet wyjątkowo podejrzliwy Pużak nie wierzył w ostrzeżenia. Kilka spotkań w życzliwej atmosferze uśpiło czujność. Poza tym chciano zachować jedność. Zagrały trochę ambicje (trudno zrozumieć tak liczny skład). 28 marca do Pużaka, Okulickiego i Jankowskiego dobiła reszta mimo innych ustaleń w takim przypadku – może było poczucie obowiązku wobec tamtych? Choć tragifarsą trąci, gdy we wspomnieniach można wyczytać, że jeden z 16-stu wziął ze sobą frak na rzekomą konferencję (w Londynie lub Moskwie). Ciekawy temat, wbrew temu co się pisze omówiony raczej z grubsza. pozdr.

  2. ns pisze:

    Zarzucanie przywódcom PPP naiwności – jest nieuprawnione. W postanowieniach jałtańskich widzieli iskierkę nadziei; trzeba pamiętać, ze tam postanowiono, że przyszły rząd przeprowadzi wybory. To był impuls do przyjęcia propozycji sowieckiej. Pisze o tym – o ile pamiętam – Korboński. A, „Niedźwiadek” dał się przekonać namowom Pużaka. Jeżeli ktoś był naiwny w stosunku do Sowietów to byli nasi sojusznicy i sprzymierzeńcy reprezentowani przez Roosevelta i Churchilla.

Odpowiedz na „nsAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.